Turystyka biznesowa i konferencyjna w Polsce nadal nie osiąga takiego tempa rozwoju, byśmy w tym zakresie mogli się porównywać z krajami sąsiedzkimi – Czechami, Finami czy Węgrami, nie mówiąc o Niemczech. Szczęśliwie ostatnie miesiące pokazują, że rodzi się szansa aby turystyka biznesowa zajęła stosowne miejsce w rządowych programach rozwoju gospodarki turystycznej. I dotyczy to nie tylko obecnego rządu ale także politycy lewicy, szykujący się do przejęcia władzy, formułują w tym zakresie swoje deklaracje.
Turystyka biznesowa (konferencje, kongresy, szkolenia, podróże w interesach, podróże motywacyjne na targi i wystawy) postrzegana jest na świecie jako najbardziej dochodowa część ogółu działalności turystycznej. Stanowi wyjątkową szansę także dla rozwoju naszej rodzimej turystyki. Przez lata turystyka biznesowa w Polsce nie była doceniana, gdyż władze większą uwagę przywiązywała do wymiaru socjalnego turystyki niż jej efektów ekonomicznych. Obecnie podstawowym kryterium stał się finansowy wynik każdej działalności, dotyczy to także turystyki. A turysta biznesowy wydaje według danych światowych – pięciokrotnie więcej niż turysta udający się prywatnie na wypoczynek czy zwiedzanie. Ponadto turystyka biznesowa nie zna co to sezon – podróże w interesach czy na kongresy odbywają się niezależnie od pory roku i pogody, nie poddają się chwilowym modom i zachwianiom.